Z księgi wspomnień ożywionych...
Nie patrzyłam mu z oczy, robiłam to specjalnie i z premedytacją...Wiedziałam jak na to czeka , choćby na jedno spojrzenie , na jeden ruch moich czarnych oczu ...
Nie patrzyłam mu w oczy od lat , wcześniej nie zwracał na to uwagi. Myśle, że nie obchodziło go nawet to kiedy chodziłam z siniakami na twarzy... myślałam , że nie zauważył... A teraz , w tej jednej chwili... kiedy powiedział , że płakał kiedy na mnie patrzył , że bał się słów , swojej niemocy , nieprzydatności , własnego lęku...
Chciałam go zabić...
Ukrzyżować słowami , jak psa , skopać , opluć , wydłubać oczy , wyrwać język , pociąć jego ciało... Chciałam go zabijać tysiace razy i patrzeć jak cierpi , jak zdycha tuż obok moich stóp i nadal nie patrzeć mu w oczy...
Nigdy nie myślałam ,że wiesz , że obchodzi Cię to wszystko... Wiedziałeś
Tak!Gdybym tylko mogła zabiłabym Cię...
Wtedy, kiedy siedziałam sama z podpuchniętymi oczami , kiedy krew płynełam mi po twarzy , kiedy serce pragnęło tylko ucieczki... Wtedy wystarczyło jedno słowo , jeden gest , zwykła obecność...
A jednak byłam sama...
Doniosłam swój krzyż do końca...
Jak możesz teraz , stać przede mną i mówić , że byłeś zawsze ? Jak możesz pragnąć wybaczenia ? Zrozumienia ?
Łatwiej było myśleć , że byłeś ślepy...
Stoję więc przed Tobą ... nie patrze Ci w oczy... a jednak nie potrafię być tak zła jak bym chciała... Zamiast Cię zabić pierwsza łza od lat spływa po twarzy...
Przcież nie mogę mu mieć za złe bezsilności , braku słów , uczuć , gestów... przecież nawet koszmary się kiedyś kończą...